11-miesięczna starachowiczanka potrzebuje 150 000 złotych na operację

10741.nsmed

Informacja z serwisu siepomaga.pl 

Czy istnieje lekarz, który podejmie się operowania podwójnie wadliwego serduszka? Mimo złego stanu, mimo powikłań i większego ryzyka, mimo zespołu Downa, który wpływa na odporność Mai?

Mamy wspaniałe dziecko, które potrzebuje tylko jednego – miłości i zdrowego serduszka, które sprawi, że będzie z nami na zawsze…

Na narodziny dziecka czeka się z niecierpliwością i podnieceniem, odlicza się dni, często zaznacza kolejne w kalendarzu. Pamiętam, jak czekałam na mojego pierwszego synka – wszystko było nowe, ciekawe i ekscytujące. Na Maję czekałam inaczej, ze strachem, z niepewnością, nie mogąc nawet spojrzeć w stronę kalendarza. Każdy dzień zabierał nam bezpieczeństwo – moje silne serce gwarantowało je mojej córeczce.

Wiedziałam, że wada serca jest ogromna. To, że będzie miała zespół Downa, nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Kochałam ją od chwili, w której dowiedziałam się, że wypełni moje życie w przyszłości. Nic nie mogło wpłynąć na tę radość. Wiedziałam, że ją chcę, że bez niej już nic nie ma sensu.

5 stycznia, kilka dni po nowym roku, przyszło mi się zmierzyć z macierzyńskim zadaniem na szóstkę. Musiałam wierzyć, że będzie dobrze, opanować strach i liczyć na ten promyczek szczęścia, który musi się w końcu pojawić. Otoczyli nas lekarze, z których żaden się nie uśmiechał, nie gratulował. Wszyscy oglądali moją córeczkę – miałam wrażenie, że i tak może liczyć tylko na siebie, bo pierwsze godziny są najważniejsze. Kardiolog, neurolog, endykrynkolog, laryngolog, okulista, neonatolog – tak rozpoczęło się nasze życie, ale przysięgłam sobie, że zrobię wszystko, by jej pomóc, by strach nie zabrał nam najcudowniejszych chwil.

Lekarze z Polski ciągle odsyłają nas do domu, mówiąc, że wada jest bardzo poważna, ale jak nic się nie dzieje, dziecko może jeszcze poczekać. Ja się pytam, na co mamy czekać? Aż straci przytomność, a jej stan będzie krytyczny? Nie mogę czekać, aż stan Mai drastycznie się pogorszy, by dopiero wtedy dostać szansę na operację w Polsce. Już i tak jest bardzo, bardzo źle, moja córeczka jest słaba, bardzo się poci, męczą ją ciągłe infekcje.

Nie chcę i nie będę patrzyła, jak moje dziecko umiera. Dla mnie jest najważniejszą dziewczynką na świecie, której dałam życie i teraz zrobię wszystko, by to życie ochronić. Jedynym ratunkiem dla Mai jest klinika w Munster, dzieci z najcięższymi wadami serca operuje tam doskonały kardiochirurg. Będzie operować Majeczkę, mimo jej złego stanu, mimo niebezpiecznych powikłań. Domyślacie się, jaka przeszkoda dzieli nas od wymarzonej operacji. Ogromna kwota, której sami nie zgromadzimy.

Każda chwila to strach, każda noc kończy się porankiem, który rozpoczynam od sprawdzenia, czy moje dziecko żyje. Nie możemy dłużej żyć nadzieją, że skoro przez tyle czasu nic się nie stało, to będzie już dobrze. Jeśli uda nam się zebrać całą potrzebną kwotę do końca roku, Profesor Edward Malec znajdzie dla nas najszybszy termin. Chcemy już tam być, chcemy czekać na chwilę, kiedy chore serduszko weźmie w ręce najlepszy specjalista.

Kiedy kładę się spać, wyobrażam sobie, że niebezpieczeństwa już nie ma, że w końcu doczekaliśmy chwili, kiedy nie żyjemy w strachu. Potem się budzę i okazuje się, że wciąż jesteśmy na początku tej drogi po życie. Idę sprawdzić, czy śpi spokojnie, czy równo oddycha, czy się nie męczy… Pomóżcie nam przerwać koszmar czekania na najgorsze...

Proszę Was – mama Mai, wspaniałego dziecka z bardzo chorym serduszkiem...

LINK do serwisu, gdzie można dokonać wpłat [kliknij]

LINK do aukcji [kliknij]

***

UWAGA NA FAŁSZYWE ZBIÓRKI.

W mediach społecznościowych mama Mai przestrzega przed fałszywą zbiórką na rzecz jej dziecka. Informacja z dzisiaj 5 grudnia br. 

Kochani przestrzegamy przed ludźmi żerującymi na chorobie naszego dziecka. Dziś na Południu pod Biedronka stała Rumunka/ Ukrainka i zbierała pieniążki do puszki niby dla naszej Mai. Miała nawet zdjęcie dziecka. Ludzie, nikt od nas nie stoi pod sklepami. Obstawiamy tylko imprezy okolicznościowe kościoły i szkoły. Wszystko jest wcześniej ogłaszane. Nikt obcy nie stoi. Jeżeli stoi, to tylko rodzina i ma specjalne do tego upoważnienie i plakietkę ze zdjęciem od fundacji „Zdążyć z Pomocą”. Jak tak można żerować na chorobie, na nieszczęściu. Nie dawajcie ani złotówki tym oszustom.

Dodane: 05.12.18 | Odsłony: 936

Komentarze użytkowników

Skomentuj!


Ostatnie komentarze w serwisie