„Kurnik” – fakty i mity.

423.th

Minęło już kilka lat odkąd Zespół Szkół Zawodowych nr 1 zmienił swoją siedzibę. Znajduje się ona teraz przy ul. Radomskiej, gdzie uprzednio mieściło się IV LO, a jeszcze wcześniej, liceum medyczne.

Wcześniejsza siedziba ZSZ nr 1 znajdowała się na ul. Kościelnej w budynku niechlubnie ochrzczonym nazwą „Kurnik”.
W tej chwili budynek straszy przechodniów swym ponurym widokiem i wydaje się być zupełnie opuszczony. Jednak czy aby na pewno?

Jako redakcja portalu postanowiliśmy sami sprawdzić jak sytuacja wygląda w rzeczywistości i poinformować Państwa o wynikach naszych oględzin.
Wybraliśmy się tam we dwoje uznając, że tak będzie bezpieczniej. 
Był czwartek 20 maja około południa. Na teren obiektu przedostaliśmy się bez żadnych problemów za sprawą jednej z licznych dziur w ogrodzeniu. Choć tak naprawdę nie są to dziury, tylko ogromne przerwy, ponieważ w kilku miejscach brakuje całych przęseł. Na placu spotkaliśmy dwoje nastolatków: dziewczynę i chłopaka, którzy siedzieli w cieniu budynku i pili piwo. W momencie, gdy nas zobaczyli nastąpiła krótka konsternacja, ale już za moment młodzi wrócili do popijania sądząc chyba, że znaleźliśmy się tam w tym samum celu co oni.  
Zdecydowaliśmy wejść do środka i się trochę rozejrzeć. Zaznaczam, że zarówno na ogrodzeniu, jak i na budynku nie ma żadnej tablicy informującej o zakazie wstępu, czy choćby ostrzeżenia: „Uwaga!”
Co do samego gmachu, przywitał nas szeroko otwartymi drzwiami, a w oknach błyszczały blado resztki niewybitych do końca szyb, czekających tylko, aby przy większym wietrze wypaść i roztrzaskać się o betonową wylewkę.
Po przekroczeniu progu naszym oczom ukazał się obraz niczym z filmów o historii II Wojny Światowej, ilustrujący likwidowane getto. Puste korytarze odrapane ściany, hałdy zalegającego gruzu, butelek, puszek, części starych mebli i olbrzymie połacie potłuczonego szkła. Przeciąg z powybijanych okien unosił tu i ówdzie niedopałki papierosów i przenosił tumany kurzu z miejsca na miejsce. 
Wszystko co się nadało do kradzieży i sprzedania zostało zrabowane: metalowe poręcze, krany, kaloryfery, nawet niektóre okienne kraty zostały odcięte i zabrane. Chyba jedynym metalowym elementem znajdującym się wewnątrz jest ogromny sejf, będący za ciężki, aby móc go wynieść i który przebywający tam koczownicy zaadaptowali na stół, łóżko… Może kanapę - sądząc po ułożonych równo poduszkach.
Po drewnianym parkiecie w salach lekcyjnych pozostały tylko nieliczne pojedyncze klepki. Także elementy instalacji elektrycznej rozkradziono, na ile to tylko było możliwe. 
Ściany wewnątrz posłużyły jako „scena” artystycznego wyrazu. Na innych młodociani „półwieszcze” w swych tekstach wulgarnie wyrażają dezaprobatę wobec organów porządkowych. Nic nie świadczy że kiedyś to była placówka oświaty, w której prowadzone były lekcje. Słowem: „Kurnik” zamienił się w „Chlew”. Jeśli, coś może demoralizować swym wyglądem, to ten budynek na pewno to robi.
Jedno nie ulega wątpliwości, tam wciąż przebywają ludzie. Czy urządzili sobie noclegownię, czy jedynie od czasu do czasu organizują w budynku alkoholowe spotkania, jest mniej istotne. Obecnie nie jest również aż tak ważne, co kiedyś mieściły mury i jak zostaną one zagospodarowane w przyszłości. Najważniejsze, że obiekt należy bezwzględnie zabezpieczyć. Nie przed dalszą dewastacją, bo już nie ma czego więcej dewastować, ale przed możliwością wejścia na jego teren, co może uchronić od ewentualnej tragedii. 
Trzeba powiedzieć wprost: budynek jest skrajnie niebezpiecznym miejscem, w którym na każdym kroku łatwo o wypadek. Od możliwości upadku ze schodów niezabezpieczonych poręczą, poprzez możliwość pokaleczenia wszechobecnym szkłem, po możliwość wypadnięcia z wybitego okna.

Brak jakichkolwiek informacji o zakazie wstępu w sytuacji wypadku, oznacza spadającą odpowiedzialność na właściciela budynku, za niedopilnowanie zabezpieczenia terenu. Oczywiście, nadzór nad obiektem wiązałby się z kosztami, ale zwróćmy uwagę na koszty związane z koniecznością wypłacenia odszkodowania, albo dożywotniej renty dla osoby, która na terenie budowli uległa wypadkowi i została kaleką. Można mieć pewność, że w zaistniałej sytuacji domagałaby się ona od administracji budynku poniesienia wszelkich kosztów rehabilitacji. I co istotne powództwo w tej sprawie byłoby jak najbardziej zasadne. 
Można uciekać się do półśrodków obklejając cały teren tabliczkami: „Wchodzisz na własne ryzyko”. To mogłoby uchronić administrację terenu przed odpowiedzialnością prawną, ale co z odpowiedzialnością moralną, która nakazuje tak zabezpieczyć obiekt, aby nikomu niestała się na jego terenie krzywda? 
Na to pytanie, niech postara się odpowiedzieć sam obecny właściciel.

Fot. Archiwum

 

Dodane: 25.05.09 | Odsłony: 1303

Komentarze użytkowników

GARONT | 2009-05-25 08:59:57 napisał(a):

Bardzo dobra publicystyka. pozdrawiam

maolo | 2009-05-25 10:15:49 napisał(a):

Żal patrzeć :(

Yoshida | 2009-05-25 10:51:47 napisał(a):

Zdjęcia mówią same za siebie!

Enter | 2009-05-25 11:40:42 napisał(a):

to woła o pomstę do nieba!

urka | 2009-05-25 16:02:01 napisał(a):

Dobry dreszczowiec, ale tak poważnie z tym coś trzebaby zrobić.

Belinea | 2009-05-25 21:31:54 napisał(a):

Przejeżdżałam wieczorem i te drzwi nadal były otwarte. Ciekawe czy ktoś coś z tym zrobi.

Marcelin15 | 2011-10-01 23:01:51 napisał(a):

Ten budynek to już przeszłość przyszłością jest Galeria Kamienna

oko | 2011-10-02 08:52:22 napisał(a):

czy ktoś wie ,kto jest właścicielem budynku hufca na Harcerskiej?

Skomentuj!


Ostatnie komentarze w serwisie